A A A

KARAIBY 2010 - RELACJA




W 2-tygodniowej wyprawie karaibskiej brało udział 4 żeglarzy z naszego regionu: Janusz i Ryszard Machowie, Marek Kieliszkowski i Stanisław Wapniarski. Byliśmy częścią 10-osobowej załogi. Kapitanem był Janusz Mach. Podczas 2 tygodni pokonaliśmy około 200 mil w ciągu 48 godzin. Żeglowaliśmy Sun Odysseyem 44i. Byliśmy zobowiązani - przez charterową - wyłącznie do dziennej żeglugi. Terenem żeglugi były Wyspy Zawietrzne leżące na granicy Oceanu Atlantyckiego i Morza Karaibskiego.

Po dość męczącej 2-dniowej podróży (jednak z wieczornym zwiedzaniem Paryża) dotarliśmy do mariny w zatoce Anse Marcel we francuskiej części wyspy Saint Martin. Stamtąd pożeglowaliśmy na Anguillę, następnie na maleńką Sand Island położoną tuż przy Anguilli. Kolejnym celem był Philibsburg, do którego dopłynęliśmy okrążając holenderską część Saint Martin. Piaszczyste plaże, a dla pasażerów potężnych cruiserów dobijających do portu, również bardzo rozległa strefa wolnocłowa.

Z Philibsburga dopłynęliśmy do Gustavii, stolicy wyspy Saint Barth. Następnym etapem była zatoka Colombier. Zatrzymaliśmy się tam, by zwiedzić pobliskie miasteczko, popływać i ponurkować. Po St Barth kolejnym naszym celem była wyspa St Christopher. Tam zwiedziliśmy założoną jeszcze w siedemnastym wieku warownię Fort Oranje, potem pojechaliśmy na wąskie przewężenie oddzielające Ocean Atlantycki i Morze Karaibskie – co przedstawia jedna z załączonych fotografii. Z St Christopher dokonaliśmy długiego przeskoku na północne, wysokie wybrzeże wyspy Saba. Tu postój na boi, zwiedzanie kamienistego wybrzeża, a już następnego ranka odpłynęliśmy na St Martin – ponownie do Philibsburga. Następnego dnia wpłynęliśmy na Simpson Bay Lagoon – wielką i bardzo płytką lagunę (dawne słone jezioro) połączoną z morzem dwoma zwodzonymi mostami. Żeby było ciekawiej, wpłynęliśmy jednym, a wypłynęliśmy drugim przejściem. W ostatnim dniu żeglugi zakotwiczyliśmy przy małej wysepce Tintamarre, przy południowym cyplu St Martin. Tu odbyły się ostatnie kąpiele i nurkowania. Późnym popołudniem osiągnęliśmy z powrotem macierzystą marinę. W pierwszej części wyprawy mieliśmy wiatr od 4 do 6 stopni w skali Beauforta, krótkimi momentami 7. Dla części uczestników (świeżo upieczonych żeglarzy) problemem były 2-metrowe fale czy nawet kołysanie na kotwicy. Ale dali radę. W drugim tygodniu wiatr zelżał: 3 lub 4 stopnie. Z tej wyprawy niewątpliwie pozostaną w pamięci na długie lata długie piaszczyste plaże, palmy, wspaniałe krajobrazy i piękne zachody karaibskiego słońca.



S. Wapniarski

G A L E R I A